piątek, 26 marca 2010

Odwiedziny Herna...














Pierwszą rzeczą jaką dziś rano zobaczyłam po przebudzeniu był Myśliwy Hern pamiętacie go?? To postać z Robin Hooda - pan lasu, półbóg chroniący mieszkańców średniowiecznej Anglii.... Stał w drzwiach mojego pokoju i spoglądał na mnie niby to zaciekawiony niby zatroskany ...wcale nie wydało mi się to arcydziwne ... i chociaż teoretycznie powinnam być przerażona postać Herna nie wzbudziła we mnie paniki ...przez chwilę tylko przebiega zlękniona myśl, że może tą rogatą istotą nie jest Hern tylko Szatan, ale równie szybko spłoszona uciekła tak jakby tylko przebiegła tamtędy zdziwiona... mój mózg rozkręca się powoli i w tym niby pozornym pośpiechu leniwie analizuje całą sytuację tkwiąc jeszcze w marzeniu sennym bredzi w poszukiwaniu wiarygodnych wyjaśnień dla zaistniałej sytuacji....nie dociera do niego totalna irracjonalność .... skoro nie jest to Hern to kto? Czyżby to mój brat zaglądał w trosce o to żebym nie zaspała do pracy sprawdza dlaczego tkwię w łóżku zamiast spędzać czas na porannej toalecie.. prawie usatysfakcjonowana tym rozwiązaniem przyglądam się "bratu" próbując szerzej otworzyć oczy .... hmmm... tylko dlaczego zamiast jego głowy na karku tkwi głowa ni to kozła ni to jelenia.....??? _ Inspiracją jak sądzę była książka, którą właśnie czytam a właściwie jej tytuł "Święto Kozła" autor Mario Vargas LLosa ... Mózg to jednak dziwne urządzenie ;)

1 komentarz: